Kroczył przez slumsy, zamyślony, ku umówionemu miejscu. Zżerała go ciekawość, któżto chce omówić z nim jego plany? Na szczęście był odpowiednio uzbrojony, każdy kaliber... Oczywiście, nie miał tego wszystkiego na wierzchu, tylko dokładnie ukryte pod płaszczem. Stanął w końcu i oparł się o brudno-szarą ścianę budynku. Miał nadzieję, że nie będzie musiał zbyt długo czekać na tego kogoś.
No i, oczywiście, tak łatwo z nim nie będzie. Szczerze, to nie był zbyt chętny do dzielenia się z kimkolwiek swymi planami dominacji. Wolał sam go realizować. Zresztą, prawie zawsze był sam, więc już się przyzwyczaił...