Zimne powietrze atakowało każdą cześć odkrytego ciała. Policzki, nos i dłonie piekły niesamowicie. Powoli przestawało się czuć cokolwiek. Nawet te wbijające się pod skórę kolce, czarnej jak smoła róży nie wywoływały żadnych bodźców. Spoglądał w kamienną płużę i płakał. Wróć fratello. Sam nie dam rady...