Kraj:
Republika Argentyńska (República Argentina )
Dewiza państwa:
En Unión y Libertad (W zjednoczeniu i wolności)
Imię i nazwisko:
Martin Hernandez.
Czy ukończył osiemnaście lat:
Owszem.
Charakter:
Martin jest dość bezpośrednim, prostolinijnym i przy tym wyjątkowo tępym mężczyzną, który uparcie próbuje wmówić ludziom dookoła, że wbrew powszechnemu przekonaniu, Ameryka Południowa to coś więcej niż grupka amazońskich tubylców, mieszkających w domkach z kartonu i cieszących się na widok wełnianych skarpet, które przyniosły morskie fale. Być może dlatego bardzo chętnie i niezależnie od tego, czy słuchacz tego chce, opowiada o swojej kulturze, obyczajach, przebytych wojnach, kryzysach w państwie i przypalonym makaronie wczorajszego dnia. Ogólnie jest bardzo rozgadany i towarzyski, a kiedy już się do kogoś przyczepi, to bardzo ciężko jest się go pozbyć. Z jednej strony może się to wydawać miłe, że ów Latynos poświęca większość swojej uwagi właśnie Tobie, ale po pewnym czasie staje się wyjątkowo irytujący i nie ma co się dziwić, że duża część południowoamerykańskiej rodziny go nie lubi. Choć zawsze ma dobre intencje i naprawdę kocha ich wszystkich, niezależnie od tego, czy piłka zupełnie przypadkiem trafi go w sam środek czoła, skrawek dywanu niepostrzeżenie zwinie się w rulonik tuż przed jego nogą, czy też skończy wykopany na werandę podczas bardzo familijnego obiadku. Do większości problemów podchodzi z uśmiechem, wrodzonym optymizmem i typową, argentyńską żywiołowością. Jego nastawienie niewiele się zmieniło od czasów kolonizacji i wciąż pozostały w nim a'la hiszpańskie nawyki, aczkolwiek na przestrzeni lat rozwijające się na swój własny sposób. Martin jest leniwy, lubi ignorować telefony od szefa, a w czasie pracy robić bardzo, bardzo, bardzo długie przerwy, by ostatecznie stwierdzić, że państwo powoli dąży do niewypłacalności. Proszę państwa, oto przed wami Dziewięcio-Razowy-Bankrut, który najwyraźniej nie umie uczyć się nawet na własnych błędach.
Niech jednak nikogo do końca nie zmyli potulny wygląd przyjacielskiego Latynosa, bo za uśmiechem chowają się ostre kły, źrenice lśnią buntowniczym blaskiem, a w sercu tkwi niesamowity upór i chęć do walki. Martin to typowy facet z wyraźnie zarysowanym poczuciem dumy i honoru, dlatego nawet błahe wyzwanie będzie traktował bardzo poważnie i jest gotów wydzierać swoją rację aż do krwi. Nie zawaha się również bronić ważnych dla siebie osób i dla ich dobra może poświęcić bardzo wiele. Warto pamiętać, że Argentyna to nie tylko siedlisko typowych mieszczuchów, ale także odważnych i wojowniczych gauchów, którzy nadal kultywują swój romantyzm na trawiastych równinach Pampy.
Lubi pić, a wino z Mendozy uważa za najlepsze i najbardziej znamienite na świecie, choć pewnie przypadkowy klient w monopolowym w życiu o takim regionie nie słyszał. Ponadto dobrze gotuje i z ręką na sercu trzeba pochwalić zarówno jego pieczyste, jak i wyroby cukiernicze, szczególnie z kremem dulce de leche. Jednakowoż lepiej nie prosić go o zrobienie kawy, która jest niesmaczna, wodnista i turyści zwykle na nią narzekają. Zamieńcie ją na yerbę mate. Skrzętnie ominie też temat dotyczący poruszania się samochodem na drodze, bowiem Martin musi mieć naprawdę dużo głupkowatego szczęścia, skoro jeszcze nie rozczłonkował swojego ciała na drzewie. Nie mniej jednak kasuje jakieś auto średnio co parę miesięcy, taksuje króliczki-kamikaze i hurtowo zajmuje się zbiórką mandatów. Kiepski z niego kierowca. Najgorsze w tym wszystkim to, że wcale nie zamierza jeździć wolniej.
I nigdy się nie przyzna, że czasem przeżywa ckliwe momenty podczas oglądania argentyńskich telenowel.
Umie kroić prosto chleb.
Charakter (Dark):
Lubi się bawić.
Bawią go te momenty, kiedy niewinna duszyczka wpatruje się w niego z przerażeniem, błagając o litość, a on sam powolutku rozdziera to biedne ciałko z uśmiechem na ustach. Czasami je goni, dopóki on albo jego ofiara nie padnie wycieńczona. Serce bije mu bardzo szybko, tłocząc gotującą się krew i buzującą adrenalinę, która opanowuje go od stóp do czubka głowy, tworząc przyjemny, zimny dreszcz. Wyjątkowo skłania do zaspokojenia zwierzęcych potrzeb. Terytorium, dominacja, polowania...Zupełnie zatracony będzie brnął i brnął, popychany instynktami, wściekłością i porywczością.
Wygląd:
Odróżnia się nieco od swojego południowoamerykańskiego rodzeństwa, bowiem jego włosy są koloru blond. Żeby było ciekawiej, jest to jego naturalny odcień, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, iż Latynos powinien mieć kruczoczarne kłaki i cynamonowy kolor skóry. Nic bardziej mylnego w tym kraju, gdzie krąży nawet pewien stereotyp dotyczący blondwłosych Argentyńczyków.
Posiada atletyczną budowę ciała i jest dosyć wysoki.
Od czasu do czasu, dumnie paraduje w tradycyjnym stroju gauchy, złożonego z fajas – multikolorowego pasa, dzierganego ponczo, luźnej koszuli, bombachas de campo – specjalnych spodni, długich, skórzanych butów oraz kapelusza z okrągłym rondem. Lecz częściej wybiera jakąś koszulę i chustę pod szyję w kolorze jasnego błękitu, dokładnie takiego, jaki widnieje na jego fladze.
Wygląd(Dark):
Tu zaczynają się schodki, gdy zwykle uśmiechnięty Latynos zaczyna patrzeć na ciebie jak na ofiarę. W jego oczach wyraźnie maluje się głód, który może zaspokoić jakże kojący widok krwi, uszy spragnione są dźwięku łamanej tkanki kostnej, a dłonie niespokojnie zaciskają się na materiale rękawów koszuli, gotowe do zatopienia się w czyimś ciele. Uśmiecha się. Uśmiecha się bardzo szeroko, z wyraźną radością, jakby cieszył się, że już tylko chwile dzielą go od skręcenia ludzkiego karku. Jest blady, rozgorączkowany, psychiczny...
Uczestnictwo w wojnie:
Wojna o niepodległość, Wojna o Falklandy-Malwiny, „Brudna wojna”, Wojna Paragwajska, Wojna Urugwajska.
Cele:
Zniszczyć Anglię. Jakby nie patrzył, Argentyna i Wielka Brytania to wrogowie z prawdziwego zdarzenia. Martin nadal żywi urazę za odebranie mu Malwin i póki co, odpuszczać też nie zamierza. Jest na tyle kreatywny, iż zakazał wpływania brytyjskich statków wycieczkowych na strefę argentyńską, szturmował angielską ambasadę w stolicy, zablokował linie lotnicze w Chile, aby stworzyć ekonomiczny problem dla Brytyjczyków. Nie wspominając o częstych próbach dyplomacji, które zwykle kończą się taksowaniem morderczym wzrokiem tego drugiego i doszukiwaniem się w sobie magicznych właściwości ciskania laserem z oczu.
Zmusić Chile do poddania się w sprawie Ziemi Ognistej, Patagonii i kawałka Antarktydy, o które te kraje zażarcie się kłócą.
Zmusić Urugwaj do kapitulacji w „wojnie papierowej” - dyplomatycznego sporu o pewną fabrykę celulozy na granicy, który urósł między tymi państwami tak bardzo, iż grozą sobie nawzajem karabinami.
Rodzina:
Kraje Ameryki Południowej i Środkowej, oraz Latynosi z Europy. Mniej lub bardziej.
Kilka słów o kraju:
- Yerba Mate to nie tylko narodowy napój Argentyńczyków, ale też styl życia. Parzenie „zielonego złota Argentyny” urosło nawet do rangi rytuału.
- Jak wszyscy Latynosi, również Argentyńczycy bardzo się spóźniają. Nawet z tolerancją godziny
- "Gaucho nie rozstają się z długim nożem wetkniętym za cholewę buta. Otwierają nim wino albo naprawiają co trzeba. Zdarzają się bójki po suto zakrapianych imprezach, które z takim sprzętem bywają niebezpieczne. Lepiej ich nie drażnić."
- "Argentyńscy kierowcy wsiadają za kółko bardzo często pod wpływem alkoholu. Poza tym gaucho jeżdżą wyłącznie potężnymi truckami, tym bardziej stwarzają zagrożenie. Kolejnym niebezpieczeństwem jest dzika zwierzyna. Widok rozjechanego guanako, owcy czy zająca to najczęstszy spotykany na drodze."
- Siedziba prezydenta Argentyny jest koloru różowego. Deal with it.
- Czy wiecie, że Chilijczycy kradli argentyński lodowiec na południu Patagonii, a lód trafiał do kasyn w Santiago? Łup oszacowano na kilkanaście ton i wyceniono na... na prawdę dużo. Oczywiście złodziei złapano.
- "Według jednej z teorii, Hitler po zakończeniu II wojny światowej uciekł do Argentyny, dołączając w ten sposób do innych nazistowskich zbrodniarzy - Adolfa Eichmanna i Josefa Mengele, którzy także czmychnęli do tego południowoamerykańskiego kraju. "
- ...Messi!
Negro hetalia.
Od autora: Gram Argentyną jeszcze na kilku innych forach, więc ta kp, mniej lub bardziej zmieniona, krąży sobie po Internecie. Jednak jest w stu procentach moja.